Przejdź do głównej zawartości

O „nadzwyczajnej kaście ludzi” słów kilka.

7. lut, 2017

Komentowanie awantur i wybryków polskich giermków Temidy to "the neverending story". Każdy dzień przynosi nowe kamyczki do ogródka wyjątkowo zabagnionego nawet jak na standardy III RP. 
Dzisiaj Sąd Rejonowy dla W-wy Mokotowa zwolnił z aresztu Arkadiusza Ł. ps. Hoss, który przez 1,5 roku był ścigany w całej Europie przez międzynarodowy zespół śledczy, aż wreszcie wpadł w zasadzkę zorganizowaną w Warszawie przez funkcjonariuszy CBŚP. Hoss podejrzewany jest o zorganizowanie wyjątkowo wstrętnego procederu wyłudzania pieniędzy metodą ”na wnuczka” od ludzi starszych, schorowanych, zastraszania ich, a nawet torturowania, za co grozi mu 10 lat więzienia. Zarzuty są świetnie udokumentowane; w aktach sprawy znajdują się m.in. takie zeznania poszkodowanego: „Przyszli do mnie Cyganie z pistoletami i mi grozili, że mnie zabiją”.
Przestępcy, głównie Romowie mieszkający w Polsce, wyłudzili milionowe kwoty w kilku państwach Europy Zachodniej, takich jak Niemcy, Austria, Szwajcaria czy Luksemburg. Ich przywódca, tylko w Polsce podejrzany o co najmniej cztery wyłudzenia na kwotę 1,4 mln zł, został przez sąd wypuszczony na wolność po wpłaceniu kaucji [UWAGA] 300 tysięcy zł. Czyli za jednodniowy utarg szajki. Brawo sąd!

We wrocławskim markecie Media Markt ochrona zauważyła kradzież pentriva przez osobnika, którego - jak się wkrótce okazało - nie można było aresztować, przedstawić mu zarzutów, ba – nawet przesłuchać w momencie zatrzymania na gorącym uczynku. Albowiem złodziej, jako sędzia Sądu Apelacyjnego, chroniony jest immunitetem.

Nie wiem, czy tylko ja mam wrażenie, że Temida bezczelnie udaje, że jest ślepa? Może pora wreszcie szeroko otworzyć oczy i powiedzieć (a właściwie powtórzyć za Karolem Bunschem) głośno to co wszyscy i tak wiedzą: "Sprawiedliwość bardzo łatwo znaleźć... w słowniku pod literą "S".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

500 PLUS CZYLI OPOZYCYJNY DANSE MACABRE

Zdarzyło się tak, że partia będąca przez 8 lat w permanentnej opozycji przed wyborami wpadła na genialny swej prostocie pomysł, że trzeba ludziom obiecać nie tylko przysłowiową ciepłą wodę w kranie, ale też jakieś konkretne rozwiązania, które społeczeństwu pozwolą w szerszym niż dotąd zakresie uczestniczyć w konsumpcji „rewelacyjnego” rozwoju gospodarczego, czego to społeczeństwo w swej  masie jakoś nie dawało rady zauważyć. Krótko mówiąc, owa partia opracowała projekt dosypania kasy tym, którym statystycznie powodziło się najgorzej, czyli rodzinom wielodzietnym. Daruję sobie omawianie szczegółów, bo te są wszystkim znane. Ku zaskoczeniu nie tylko wyjadaczy politycznych, ale też przypadkowego społeczeństwa,  nieprzyzwyczajonego do podobnych fanaberii, krótko po wygranych wyborach program został wdrożony, co równie prędko zostało zauważone. Pierwszym objawem było zniknięcie w lokalnych sklepikach tzw. „zeszytów”, co jakoś nikogo szczególnie nie obeszło. Niestety, wkrótce pr

WOLNOŚĆ ZNIEWOLONA

Na początek zastrzeżenie; choć tytuł nawiązuje do zbioru Miłoszowskich esejów o zniewolonym umyśle, nie mam ambicji doszukiwania się jakichkolwiek paraleli pomiędzy społeczeństwem skażonym komunizmem, a współczesnymi elitami neoliberalnymi. Co to to nie. Spróbuję tylko przedstawić jeden i na pewno nie najważniejszy wycinek myślenia naszych rodzimych „elit” w kontekście ich zapętlenia z kościołem, czy w ogóle - kwestiami wiary. Dlaczego „zapętlenia”? A jak inaczej można nazwać, excuse-moi, stosunek osób niewierzących lub wręcz wrogów kościoła do jego nauki?     Na pierwszy ogień weźmy bojowników o wolność i demokrację, łamiących prawo świadomie i z premedytacją - w obronie wolności do blokowania miesięcznic smoleńskich. Oni to właśnie najczęściej, poza odniesieniami strcicte prawnymi, odwołują się do ...religii. Tak, środowiska odżegnujące się od wiary i praktyk religijnych, z nich właśnie wywodzą argumenty mające uzasadnić ich działania. Argument pierwszy: modlić się możn

CO Z TYM REFERENDUM?

26. kwi, 2017 Autentyczne święto demokracji wbrew pozorom ma miejsce nie co 4 lata, gdy suweren udaje się do urn, bo wybory to tak po prawdzie akt demokracji mocno koncesjonowanej; kto zna naszą ordynację wyborczą, wie o co mi chodzi. Prawdziwe i niekwestionowane święto demokracji jest wtedy, gdy „naród” sam z siebie, nieprzymuszony kalendarzem wyborczym, zapragnie wyrazić swoją wolę w kwestiach dla siebie istotnych. Nie chodzi mi tu o głosowania będące w gruncie rzeczy plebiscytem ZA władzą i przez tę władzę organizowane - od referendum w 1946 roku poczynając, poprzez „nowe gospodarcze otwarcie” z 1987 r., konstytucyjne z 1997 r., aż po unijne z roku 2004. Przy czym dwa ostatnie miały tę cechę, że 99 % głosujących tak naprawdę nie miało pojęcia za lub przeciwko czemu głosują, gdyż projektów zarówno Konstytucji RP, jak też traktatu akcesyjnego suweren - zanim wyraził swoją wolę -  nie poznał, zdając się wyłącznie na opinię „autorytetów”. Pozostałe /niedoszłe do skutku/