Przejdź do głównej zawartości

ALE TO JUŻ BYŁO...

1. sty, 2017


czyli rok 2016 w krótkim, w dodatku jednostronnym, podsumowaniu.

Miniony rok upłynął pod znakiem walki o DEMOKRACJĘ. Ta zaś, jak powszechnie wiadomo, była zagrożona z powodu, że przy władzy (i korycie) nie ostali się NASI. 
Za to nastali ONI, zacofańcy i ciemnogrodzianie.
Ta historyczna niesprawiedliwość skonsolidowała wszystkie „postępowe” siły do walki o to, „żeby było tak jak było”. A walka była bezpardonowa, żadna strona nie brała jeńców. Niektórym marzył się Majdan, inni skromnie ograniczyli się do walenia „dechą w łeb”. Czasem bywało śmiesznie, chwilami straszno, a  już końcówka roku z Wieczerzą Wigilijną w  blasku żałobnych zniczy i pasztetem oraz Sylwestrem na nie-Maderze zgoła groteskowa. 
Słowem - działo się.

Wznosząc się na wyższy poziom ogólności, należy stwierdzić, że był to rok dalszej deprecjacji autorytetów, skundlenia tzw. elit i środowisk „opiniotwórczych”, ze szczególnym uwzględnieniem „nadzwyczajnej kasty ludzi”, dziennikarzy, artystów oraz pospolitych celebrytów (polityków to nie dotyczy, gdyż od dawna dryfują poza nurtem przyzwoitości). Zatracając instynkt samozachowawczy kompromitowali się na wyścigi i nie ustawali w wysiłkach, aby dowieść, że słusznie zostali odstawienia od cycka z kasą i wpływami. Niektórzy mieli dyskomfort z powodu najazdu rozzuchwalonego „chamstwa” do nadmorskich kurortów, inni tu-polew właściwie nie wiadomo z jakiej przyczyny.
W roku 2016 byliśmy też świadkami i uczestnikami czegoś – wydawałoby się - niemożliwego. Podział, biegnący dotąd między zwolennikami różnych opcji politycznych, jeszcze się pogłębił i przeniósł do miejsc pracy, domów, rodzin. W mowie nienawiści zaczęli celować ci, którzy samozwańczo powołali się do jej zwalczania, wolności słowa bronili zakapiorzy kneblujący usta nie-naszym, a demokracją wycierali sobie gęby tacy różni, którzy zakwestionowali najważniejszy akt demokracji – wybory.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

500 PLUS CZYLI OPOZYCYJNY DANSE MACABRE

Zdarzyło się tak, że partia będąca przez 8 lat w permanentnej opozycji przed wyborami wpadła na genialny swej prostocie pomysł, że trzeba ludziom obiecać nie tylko przysłowiową ciepłą wodę w kranie, ale też jakieś konkretne rozwiązania, które społeczeństwu pozwolą w szerszym niż dotąd zakresie uczestniczyć w konsumpcji „rewelacyjnego” rozwoju gospodarczego, czego to społeczeństwo w swej  masie jakoś nie dawało rady zauważyć. Krótko mówiąc, owa partia opracowała projekt dosypania kasy tym, którym statystycznie powodziło się najgorzej, czyli rodzinom wielodzietnym. Daruję sobie omawianie szczegółów, bo te są wszystkim znane. Ku zaskoczeniu nie tylko wyjadaczy politycznych, ale też przypadkowego społeczeństwa,  nieprzyzwyczajonego do podobnych fanaberii, krótko po wygranych wyborach program został wdrożony, co równie prędko zostało zauważone. Pierwszym objawem było zniknięcie w lokalnych sklepikach tzw. „zeszytów”, co jakoś nikogo szczególnie nie obeszło. Niestety, wkrótce pr

DO UCZESTNIKÓW MARSZU WOLNOŚCI...

5. maj, 2017 Nasze państwo nie jest idealne. Daleka od ideału jest rządząca nim „władza”, do której można mieć wiele zastrzeżeń, wywiedzionych zresztą z różnych, często skrajnie odmiennych, przesłanek. Moje zastrzeżenia biorą się stąd, że oczekiwałam szybszych zmian oraz dogłębnego przemodelowania wszystkich bez mała sfer życia publicznego. Od zmiany konstytucji, poprzez reformy systemowe, ujawnienie zbiorów zastrzeżonych i ukrytych dotąd przed opinią publiczną materiałów niejawnych, ukaranie winnych afer i przekrętów, po wyjaśnienie, dlaczego i w jakich okolicznościach zginęli w smoleńskim lesie przedstawiciele delegacji 10 kwietnia 2010 roku. Widzę już, że na to wszystko przyjdzie długo poczekać, niemniej nie tracę nadziei. Szanuję też opinie krytyków, którym nie podobają się te czy inne zmiany lub sposób ich przeprowadzenia. Kiedy jednak obserwuję ostatnie działania totalnej opozycji zwiazane z organizacją tzw. „Marszu Wolności”, powiedzieć, że pusty śmiech mnie ogarn

CO Z TYM REFERENDUM?

26. kwi, 2017 Autentyczne święto demokracji wbrew pozorom ma miejsce nie co 4 lata, gdy suweren udaje się do urn, bo wybory to tak po prawdzie akt demokracji mocno koncesjonowanej; kto zna naszą ordynację wyborczą, wie o co mi chodzi. Prawdziwe i niekwestionowane święto demokracji jest wtedy, gdy „naród” sam z siebie, nieprzymuszony kalendarzem wyborczym, zapragnie wyrazić swoją wolę w kwestiach dla siebie istotnych. Nie chodzi mi tu o głosowania będące w gruncie rzeczy plebiscytem ZA władzą i przez tę władzę organizowane - od referendum w 1946 roku poczynając, poprzez „nowe gospodarcze otwarcie” z 1987 r., konstytucyjne z 1997 r., aż po unijne z roku 2004. Przy czym dwa ostatnie miały tę cechę, że 99 % głosujących tak naprawdę nie miało pojęcia za lub przeciwko czemu głosują, gdyż projektów zarówno Konstytucji RP, jak też traktatu akcesyjnego suweren - zanim wyraził swoją wolę -  nie poznał, zdając się wyłącznie na opinię „autorytetów”. Pozostałe /niedoszłe do skutku/